wtorek, 1 września 2015

Rozdział 3

"Quidditch"




__________________________________________



Można powiedzieć,że Hogwart stał się moim domem.Jestem tutaj od tygodnia i zaczełam zauważać,że wszystko czego brakowało w moim dotychczasowym życiu jest tutaj.Powoli uczę się zaklęć,a po lekcjach Dziadek Dumbledore doucza mnie.Aktualnie jedynym zaklęciem,które wykonuję perfekcyjnie jest Alohomora.Raz może dwa otworzyłam drzwi od gabinetu Snape'a i przeczytałam kilka wersów z Jego starych książek.Za każdym razem przyłapywał mnie na gorącym uczynku po czym wyrzucał z klasy,dodatkowo lubiał porównywac mnie do Ron'a czy pozostałych Weasley'ów.A codzienne spotkania z Dziadkiem zbliżały nas do siebie.Czasami opowiada mi o tym kiedy byłam mała i jak lubiał mówić mi o magicznym świecie,jednorożcach,czarownicach czy olbrzymach.Żałowałam,że nie mogłam od zawsze uczęszczać do Hogwartu,wtedy moje czary byłyby na wyższym poziomie.Wydaje mi się,że jeżeli bym potrafiła coś więcej rodzice byliby szczęśliwi,może nawet dumni.Chociaż znając ich nie zwracaliby na to uwagi.Dlatego cieszę się,że tu jestem-z ludźmi,kórzy poświęcają mi czas.


***

Budząc się rano czułam jak krople potu spływają po moim rozpalonym czole.Promienie światła wydobywały się zza bordowej zasłony zwiastując kolejny jesienny poranek.Delikatnie uniosłam swoje małe dłonie i przetarłam oczy.Rozciągnęłam się,głęboko przy tym ziewając.Musiałam wyglądać okropnie w roztrzepanych włosach,z podkrążonymi oczami i w zadużej pidżamie.Moje szczęście,że nie dzielę z nikim pokoju.Odrzuciłam grubą kołdrę na bok i podniosłam się energicznie.Skorzystałam z łazienki i postanowiłam pierwszy raz podczas pobuty tutaj spiąć swoje długie,czarne włosy.Kiedy byłam już gotowa założyłam swoją togę i ruszyłam na stołówkę.Drzwi zamknęłam na klucz po czym schowałam go do kieszeni spodni.W drodze natknęłam się na Cedrik'a ,który wydawał się lekko onieśmielony tym,że na mnie wpadł.Albo zwyczajnie sobie schlebiam tym,że Jego policzki zarumieniły się,ale gdyby naprawdę mnie lubił powiedziałby chodźby słowo,a nie zniknął jak szybko jest to możliwe.Hermiona twierdziła,że chciał zaprosić mnie na ten cały "jesienny bal",a jednak on jest już jutro, nie dostałam jednak żadnego zaproszenia.Oprócz Ron'a,który w sumie nie był pewien czy chce ze mną iść,nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa,kiedy przebywaliśmy sam na sam,dlatego nie uznaję tego za zaproszenie.Zeszłam na dół po kamiennych schodach,a słysząc głos Albusa wiedziałam,że jestem spóźniona.Weszłam na dużą salę,a na moje szczęście śniadanie dopiero się zaczęło.Pierwszą osobą jaką zobaczylam był Fred,a obok niego jego brat George więc postanowiłam po raz kolejny zająć miejsce obok niego.
-Cześć Piękna-przywitali mnie uśmiechnięci sprawiając tym samym,że poczułam się niezręcznie.
-Cześć chłopcy-odpowiedziałam im po czym usiadłam obok Fred'a,który tak jak ostatnim razem podał mi danie.To miłe z jego strony,że zawsze próbuje mi pomóc czy sprawia mi przyjemność w zwykłych gestach.



"Jastrzębie z Falmouth czy Osy z Wimbourne
Kto wygra mecz Quidditch'a?
Przyjdźcie zobaczyć.Dzisiaj o 11."

Zapowiedział Hagrid,a ja szturchnęłam Fred'a łokciem,ponieważ musiałam dowiedzieć się co to za mecz.-Czy tylko ja nie mam bladego pojęcia o co chodzi i dlaczego wszyscy się cieszą?
-Nie wiesz czym jest quidditch ?-zapytał ze zdumieniem wymalowanym na jego twarzy.Zwrócił się ciałem ku mnie i usiadł wygodnie co zwiastowało Jego monolog.
-A powinnam wiedzieć ?
-To najbardziej znana dyscyplina sportowa w świecie magii,są dwie drużyny,siedmiu graczy,którzy grają czterema piłkami:kaflem,dwoma tłuczkami i złotym zniczem.Boisko...-zauważyłam,że przerwał więc spojrzałam na Niego z nadzieją,że poda powód przez,który zamilknął.
-Zrozumiałaś ?
-Ani trochę-powiedziałam przekonana,ponieważ żaden sport nie był moją mocną stroną,a słuchanie o kolejnym,nowym nie wzbudzało we mnie euforii.Tak bardzo nie chciałam by Fred poczuł się urażony przez to,że go nie słucham.
-To inaczej,skoro jest mecz to nie ma lekcji,wszyscy idziemy go obejrzeć i...
-Czekaj,czekaj nie ma lekcji?-spytałam z uśmiechem na ustach i w napadzie szczęścia ścisnęłam Fred'a w uścisku.Po chwilii cofnęłam się jednak,gdy zobaczyłam wzrok nie jakiego Draco,który spoglądał na mnie siedząc przy innym stole.Jego wzrok wywiercał mi dziurę w brzuchu,w tamtym momencie mogłabym zrobić wszystko,by spojrzął w inną stronę.Ale nic nie wskazywało na to,że tak się stanie.Dlatego odsunęłam się od chłopaka i postanowiłam zmienić miejsce.Siedziałam teraz pomiędzy Harry'm,a Ron'em,którzy zajadali się jakimś tutejszym przysmakiem.
-Może gdybyś przestał być taki któraś z dziewczyn poszłaby z nami-Ron wyrzucił Harry'emu,który zdenerwowany Jego zachowaniem opuścił nasz stolik i wyszedł z sali.
-Aż tak zależy Ci na tym balu?-spytałam Ron'a,który pochłaniał jedną z kanapek.Zauważyłam,że jego dłonie trzęsą się jakby w niepohamowanym napadzie.Boże kochany przecież nie może przejmować się taką błahą sprawą jaką jest bal.
-Bardzo.Nie rozumiesz każda osoba,która przyjdzie bez pary zostanie pozstawiona w żałosnym świetle samotności
-Nie rozpaczasz czasem za bardzo ? 
-I ty to mówisz...Zaprosił Cię ktoś ? Nie,ale to tylko dlatego,że wszyscy myślą,że jesteś  z wyższej półki-przewróciłam oczami na Jego słowa,ponieważ znany był z mówienia różnych rzeczy,które nie zawsze były prawdą.Nie podobało mi się to,że stawiał swoją osobę poniżej innych.Nie powinien sądzić,że jest gorszy od pozostałych.I wiem,że jeżeli nie znajdzie pary do dzisiejszego wieczora będą skłonna go zaprosić.W końcu oboje aktualnie jesteśmy sami.
Jedyną moją nadzieją jest to,że Ron nie weźmie na poważnie tego wszystkiego. Traktuję go jak młodszego brata.Nie chciałabym żeby coś to przekreśliło.

Po śniadaniu odbyła się lekca Obrony Przed Czarną Magią z Remusem Lupinem,który od początku jest moim ulubionym nauczycielem.Wydaje mi się,że doskonale dogaduje się z Harry'm,ale wobec mnie jest nie mniej uprzejmy.Całą jego prawie że idealną postać owiewa rąbek tajemnicy.Okraszony jakąś ciemną prawdą,którą skrywa.Wielu mówi,że pod jego ludzką postacią żyje najbrzydsza z najbrzyszych,najokropniejsza z najokropniejszych-osoba zabierająca szczęście z drugiego człowieka.Z tego co przynajmniej opowiadał Ron,chociaż nie widzę go w roli przerażającej bestii.Chodźby dlatego,że w Jego uśmiechu widać szczerość,a  w oczach szczęście,którym tryska codziennie.Mój tata zawsze powtarzał mi,że charakter człowieka ukryty jest w Jego oczach.
-Kojarzycie może zwierzę,na które mówią zdrobniale "druzgotek"?-spytał Lupin wchodząc do klasy i ruchem ręki witając się z nami.Cóż druzgotek,jakieś dwa dni temu przeczytałam kilka fragmentów o tym bodajże demonie wodnym w książce Snape'a.
-To demon żyjący w wodzie,niegdyś spotykany w wodach brytyjskich i irlandzkich.Teraz na całym świecie-wyrwała się do odpowiedzi Hermiona.
-Dokładnie-potwierdził i ściągnął blado czerwone pokrycie z akwarium,a naszym oczom ukazało się kilka zielonych zwierząt pływających w kółko.Ich długie szpony,które zapewne służa do duszenia ofiary sprawiły,że cała klasy zgodnie krzyknęła 'ohyda'.
I zgadzam się w stu procentach,nie da się na nie patrzeć.
Resztę lekcji opowiadał nam o tym jakim są dla nas zagrożeniem.Nie trawią za bardzo ludzi,ale Trytonii potrafią je udomowić.


***


Mecz Quidditcha zaczął się punktualnie o 11.Razem z Hermioną szukałyśmy wolnych miejsc,a co za tym idzie musiałyśmy przejść obok gromadki ślizgonów,o których słyszałam nie ciekawą opinię.Nie żebym szczególnie się bała,ale nie chcę narażać się na przykrości z ich strony.Jednak żaden z tych parszywych ludzi nie popuści okazji obrażenia kogokolwiek.
-Szlama na meczu ? To chyba nie jest miejsce dla Ciebie-krzyknął Malfoy,który na nasz widok podniósł się z ławki i stanął dumnie naprzeciw.
-Oh,zamknij się Draco.Może wolisz ponownie wisieć na drzewie ?
-Ale tym razem nie mam zamiaru Ci pomagać-wtrąciłam się.Jego wargi ułożyły się w szeroki grymas,a oczy ukazywały zniesmaczenie i grozę.
-Nie powinnaś się mieszać Lily.Za każdym razem Twój tyłek uratuje Dumbledore,cokolwiek byś zrobiła.Wszyscy to wiedzą.A przyjaźniąc się z Granger stajesz się taka jak ona-wysapał z gniewem po czym owinął się swoim żółto-bordowym szalikiem i powrócił na miejsce.Wydaje mi się,że jest tutaj najgorszą osobą,ale z drugiej strony nie mówi tego na poważnie.Jeżeli ludzie Cię nie dostrzegają to robisz wszystko,aby zaczęli.
-Możliwe,że nigdy nie dorośnie-powiedziała Hermiona kiwając głową kiedy zbliżałyśmy się w stronę Weasley'ów.
-Kto?
-Draco oczywiście
Zakończyłam temat przez milczenie i zajęłam miejsce obok Fred'a,ponownie.
-Wydaje mi się czy lubisz moje toważystwo ?-spytał Fred posyłając mi uprzejmy uśmiech.Odgarnęłam swoje opadające kosmyki włosów z twarzy.Przewróciłam oczami na Jego pytanie chociaż ogólnie bardzo lubię z nim rozmawiać.To coś jak więź,trzeba ją złapać z kimś na początku,a potem dyskutujecie jakbyście znali się od zawsze.I chyba złapałam ją właśnie z nim.Jak na razie nie jestem pewna co do jutrzejszego dnia,zastanawiałam się nad pójściem na bal z Ron'em,a przecież muszę mysleć też o sobie.I osoba, z którą chciałabym naprawdę iść siedzi obok mnie.To tak jakbym wiedziała,że nie będę żałować tej decyzji.Istnieją marne szanse,że nie ma jeszcze pary,ale powinnam zapytać.Chociaż nie,tematem przwodnim jest panowie proszą panie.
-Lubię-odpowiedziałam cicho,próbowałam tak by nie usłyszał,ale tak sie nie stało.I na moją odpowiedź kąciki jego ust uniosły się do góry.
-Cedrik Cię zaprosił ? Z tego co wiem Ron to zrobił
-Nie zaprosił.
-Nikt ?
-Nikt.-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-Tak nie powinno być-zaniepokoił się po czym tak jak robi to zawsze odwrócił się  w moją stronę.-Czy jakbyś może chciała isć ze mną ?-wypalił z przekonaniem.A ja dam sto galeonów,że moje policzki zarumieniły się i uśmiecham się do niego jak kompletna idiotka.
-Tak jakbym może chciała iść-odpowiedziałam na zaproszenie z chichotem po czym wróciliśmy do oglądania meczu.Za każdym razem kiedy Osy zdobywały punkt wstawaliśmy i wiwatowaliśmy.Wytłumaczył mi też kilka zasad quidditcha,przedstawił całą drużynę Hogwartu i zaprosił na kolejny mecz.


4 komentarze:

  1. Widzę na pewno poprawę. Bawisz się opisami i wychodzi Ci to dobrze. Od początku miałam skrytą nadzieję, że Fred pójdzie na bal z Lily i proszę... to chyba kobieca intuicja! Pogłębiłaś postać Dracona... podoba mi się to! Jestem ciekawa czemu tak się przyglądał naszej Lily w wielkiej sali. Zauważyłam błąd w nazwisku Granger, napisałaś raz "Grenger". Na koniec zbytnio przyśpieszyłaś. Sytuacja, aż sama się prosiła o to żeby ją pogłębić i pokazać zagubienie czy też niepewność tej dwójki co do balu.

    Życzę weny i zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.Starałam się choć nie wyszło tak jak chciałam.
      Dziękuję za.każdy komentarz :)

      Usuń
  2. Jak widzę, nie znalazłaś jeszcze bety, ale jestem skłonna Ci pomóc i zacząć betować Twoje rozdziały (mogłabym też poprawić poprzednie, jeśli byś chciała). Aktualnie zauważyłam, że mam trochę czasu nadwyżki (ach, ta moja ambicja - gdybym mogła, robiłabym wszystko, dosłownie :D) i stwierdziłam, że mogę Ci pomóc, dopóki nie będzie mi starczać na nic czasu. :)
    Zatem skontaktuj się ze mną (e-mail: princessa.cassie.mckinley@gmail.com ), oczywiście tylko jeżeli chcesz, nie chcę się narzucać. :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chęcią przyjmę Twoją pomoc. Szukałam bety,niestety żadna nie odpowiedziała na moje pytanie.
      Jestem bardzo wdzięczna i resztę napisze w.mailu :)

      Usuń